315. Pandemiczne dylematy sakramentalne

Pandemia pokazała jak wielki w naszym kościele istnieje podział. Na jednym biegunie mamy tych, którzy uważają, że Bóg jest wstanie uchronić ich od zakażenia, że to co konsekrowane wolne jest od niebezpieczeństw, na drugiem  tych co boją się o swoje zdrowie, życie tak dalece że rezygnują z życia sakramentalnego.

 Czy można się zarazić w Kościele?

Początkowo patrzyłem z podziwem na tych pierwszych. Uważałem, jak wielka mają oni wiarę. Zazdrościłem im jej. Prawdą jest, że Bóg może wszystko. Jeśli zechce uchroni nas od zakażenia. Wiemy doskonale, że nawet rygorystyczne przestrzeganie wszelkich zaleceń nie stanowi gwarancji, że się nie zakazimy. Każdy zatem wierzący, który potrafi logicznie myśleć- w tej sytuacji powinien- zwrócić się do Boga o pomoc i o ochronę. I właśnie w tych trudnych czasach, bardziej niż kiedykolwiek dbać o życie sakramentalne, bliskość Boga.

Woda Święcona środkiem dezynfekcji?

Twierdzenie jednak, że w Kościele nie trzeba nam przestrzegać zaleceń sanitarnych, społecznego dystansu, że maseczki możemy ściągnąć, by nie brzmieć jak na stypie, że zamiast dezynfekować się przeznaczonymi do tego środkami,wystarczy nam obmywać się wodą święconą, jest zwyczajnym magicznym myśleniem, nie mającym nic wspólnego z zasadami naszej wiary. Takie myślenie, prowadzi do wystawiania Pana Boga na próbę, czy wręcz do grzechu bo jest to zwykłe igranie z losem. Smutne, że taki pogląd pochodzi z ust kapłana i to charyzmatycznego kapłana. Jak wiele zła wyniknąć może z promowania takich postaw w dzisiejszych czasach, wiedzą tylko wirusolodzy.

Bóg może uchronić nas od zarażenia, jaki i od wszelkich innych nieszczęść, chorób i krzyży, tylko że nie na tym polega sens nasze wiary. Bóg zapraszając nas do relacji z sobą, nie obiecuje że  pozbawi nas krzyży, raczej zaprasza by wziąć swój krzyż i pójść za nim. Teren konsekrowany nie jest wolny od wirusa, nie są od niego wolne ręce kapłana. Lekceważenie zasad wynikających z  obecnego czasu, nawet jeśli nie do końca się z nimi zgadzamy,jest niczym innym jak naruszeniem piątego przykazania. Nasze lekceważenie może bowiem wprost powodować śmierć naszą lub innych.

Po co się leczyć, wystarczy modlitwa.

Co więcej, pogląd zaprezentowany przez księdza można rozszerzyć na inne dziedziny życia. Poco nam chodzić do lekarza, przyjmować leki. Wystarczy iść do kościoła, może napić się wody święconej. Przecież w Piśmie Świętym napisano, że jeśli ktoś jest chory to trzeba zawołać kapłanów by się nad nim modlili. Tylko, czym taka postawa różnić się będzie od odprawiania uroków, szamańskich czarów? Człowiek wierzący w obliczu choroby faktycznie winien paść na kolana, prosić innych o modlitwę nad nim, prosić kapłana, może wołać od cud, ale nie wolno mu na tym poprzestać. Winien niezależnie od ofiarowania wszystkiego Bogu i próśb o pomoc, prosić o pomoc lekarzy i robić wszystko co po ludzku możliwe by się ratować.

Spowiedź i Komunia w czasach pandemi

Wracając do obecnej pandemicznej sytuacji, są też tacy, którzy rezygnują z życia sakramentalnego.Spowiedź w konfesjonale jest dla nich zbyt dużym ryzykiem. Sam podejmuje to ryzyko, ale rozumiem obawy. Tu pewnie rola kapłanów by starać się zapewnić komfortowe warunki do sprawowania tego sakramentu. W początkowym okresie pandemii w jednym z kościołów zapraszano do spowiedzi w oddzielnym pomieszczeniu, w pokoju przy kościele,gdzie w odległości kilku metrów od siebie był kapłan i spowiadający się. Może warto pójść ta drogą?

Są też tacy którzy boją się przyjmować Komunię Świętą,nawet na rękę. Moim zdaniem, warto takie ryzyko podjąć. Jest to niewiele większe ryzyko niż spożywanie posiłków w restauracji. W restauracji mamy tylko jedzenie, tutaj jest pokarm wieczny i bliskość samego Boga. Kiedy jak nie w obliczu zagrożenia mamy starać się o bliskość Boga.

Co z tą Komunią Świętą na rękę?

Smutne są jednak wybory tych wiernych, którzy rezygnują z Komunii Świętej – dlatego że boja się ją przyjąć do ust (też tak mam, więc rozumiem) a jednocześnie uważają że przyjęcie komunii na rękę jest świętokradztwem. Szkoda, ze Kościół nie potrafi wyjść w tym zakresie z równie skuteczną marketingowo akcją wspierającą ten nadzwyczajny sposób przyjmowania Komunii Świętej, jak ta przeciwników takiego uczestnictwa w sakramencie Stołu Pańskiego. Smutne bo przez błędne nauki wielu rezygnuje z przyjęcie Jezusa do swoich serc.

Dla takich osób warto może zacytować jedno z objawień jakie doznała siostra Faustyna. Zapisała ona w Dzienniczku: „W pewnej chwili bardzo pragnęłam przystąpić do Komunii świętej, ale miałam pewną wątpliwość, i nie przystąpiłam. Cierpiałam z tego powodu strasznie. Zdawało mi się, że mi serce pęknie z bólu. Kiedy zajęłam się pracą, pełna gorzkości w sercu – nagle stanął Jezus przy mnie i rzekł mi: Córko Moja, nie opuszczaj Komunii świętej, chyba wtenczas, kiedy wiesz dobrze, że upadłaś ciężko, poza tym niech cię nie powstrzymują żadne wątpliwości w łączeniu się ze Mną, w Mojej tajemnicy miłości. Drobne twoje usterki znikną w Mojej miłości, jak źdźbło słomy rzucone na wielki żar. Wiedz o tym, że zasmucasz Mnie bardzo, kiedy Mnie opuszczasz w Komunii świętej.”

W obliczu tych słów, może warto jednak zdecydować sie na komunię na rękę, a nie opuszczać jej. Przyjęcie komunii na rękę  zezwala  nie tylko papież Franciszek, ale zezwalali wcześniej m in. św. Jan Paweł II, papież Paweł VI ale także papież Benedykt XVI,który słynie z konserwatywnego podejścia do prawd wiary i twardego przestrzegania prawd wynikających z katolickiej tradycji. Może więc warto posłuchać tych, którzy przecież byli namiestnikami Jezusa na ziemi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *