„Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę.”
Słowa z dzisiejszej ewangelii. Słowa zachęcające mnie i Ciebie do ciągłej modlitwy. Dniem i nocą. Do modlitwy naprzykrzającej się Bogu tak jak wdowa sędziemu.
Tylko jaka to ma być modlitwa?
Jezus kończąc zachętę do modlitwy pyta: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”
Ma to być zatem modlitwa pełna wiary, a zatem nie klepanie pustych formuł ale chęć nawiązania relacji, rozmowy, ale ufność i wiara że Bóg jest i że ja nie jestem Mu obojętny.
Bóg jest wszechmogący i wszechwiedzący – czy nie powinien zatem, przynajmniej raz na jakiś czas, wykazać się czymś bez ustawicznego napraszania się? Posiadanie możliwości często jest równoznaczne z obowiązkiem, który należy wykonywać z własnej inicjatywy.
Pozdrawiam.
Myślę że wiele razy robi wszystko z własnej incjatywy, my nawet o tym nie wiemy