Wiara buduje się nie tylko na słowie, ale także na znakach. Niejako wiara karmi się znakami. Z drugiej strony czym większa wiara, tym łatwiej te znaki w codzienności dostrzec.
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach, tym bardziej wiara potrzebuje tych znaków. Dziś w kulturze obrazkowej, kulturze emocji znaki jak nigdy są potrzebne. Być może zatem, właśnie dlatego obecnie tak popularne są Msze o uzdrowienie, Msze wspólnot charyzmatycznych, gdzie tych znaków pojawia się dużo.
Ale prawdziwa wiara, nie może być zależna od znaków. Zdarza się przecież tak, że wielcy święci przez większość życia pozostają odcięci od jakiegokolwiek doświadczania Boga. Tak było np z Matką Teresą z Kalkuty, która nazwała ten brak odczuwania Boga i widzenia jego znaków jako ciemną noc wiary.
Wiara w pierwszej kolejności ma się opierać na Słowu. Trzeba nam to Słowo przyjąć, termu Słowu uwierzyć, a znaki i cuda to tylko nie jako pomoc w tej naszej wierze.
Tak było w dzisiejszej ewangelii, gdzie urzędnik królewski, najpierw „uwierzył słowu”.