348. „Kochajcie się mamo i tato”

Ostatnio w przestrzeni naszych miast spotkamy bilbordy z napisanym dziecięcym charakterem pisma tekstem: „Kochajcie się mamo i tato”. Jednym z organizatorów akcji jest: Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR.

Organizacja tak tłumaczy cel akcji: „jest [nim] promocja wartości miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Nie ma ona innych celów poza pokazywaniem wagi dobrych, prawidłowych relacji pomiędzy rodzicami, małżonkami dla tworzenia trwałych więzi małżeńskich i rodzinnych, co stanowi podstawę prawidłowego, zdrowego rozwoju dzieci”.

Nie wiem jak skuteczna może być to akcja, ale fajne jest to, że dzięki takim inicjatywom, w przestrzeni publicznej pojawiają się tematy związane z rodziną, kryzysem rodzin i konsekwencjami z tym związanymi.

Jak pokazują badania rozpad rodziny jest traumatycznym przeżyciem dzieci. Rozwód rodziców stanowi dla nich traumę porównywalną ze śmiercią bliskiej osoby. Wali się im świat, tracą poczucie bezpieczeństwa, często też sami obwiniają się za to, że tata czy mama już z nimi nie mieszka.

Akcję komentuje portal onet.pl, który już w nagłówku stwierdza że „plakaty które zalazły polskie miasta budzą w nich wściekłość„, w treści cytując wypowiedzi osób,którzy doświadczyli jako dzieci traumy tylko dlatego że mama i tata nie rozwiedli się, byli zatem świadkami awantur, wzajemnych przepychanek itp.

Trudno nie zgodzić się ze zdaniem iż bycie w piekle dla domniemanego dobra dziecka jest nieporozumieniem. Często zdarza się zatem tak, że ofiara znęcania, trwa w wyniszczającej ją relacji, usprawiedliwiając swoją bierność tym, że dzieci nie mogą wychowywać się w niepełnej rodzinie, nie dostrzegając jednak że tak naprawdę i obecnie tej pełnej rodziny nie mają. Nik przy zdrowych zmysłach nie będzie namawiał nikogo by trwał w wyniszczającym związku, by akceptował zachowania współmałżonka które są jawnym zaprzeczeniem istoty małżeństwa i złamaniem przysięgi.Nawet Kościół,który przecież nie popiera rozwodów, wprowadził instytucję separacji. Bo czasem odejście jest jedyną dobrą decyzją, dobrą także dla dzieci.

Tylko, że w tej akcji nie o to chodzi.

„Kochajcie się mamo i tato” – to wołanie dzieci o to by rodzice pielęgnowali swoją miłość, stali na straży tego by nic i nikt tej miłości nie zepsuło. Ten plakat ma być przypomnieniem dla wszystkich nas, na czym polega prawdziwa miłość i małżeństwo. Bo miłość to nie tylko uczucia, motylki w brzuchu, namiętne uniesienia. Miłość to przede wszystkim decyzja,która niesie z sobą konkretne obowiązki,w tym wierności mimo wszystko.

Kto wie,może ten plakat zobaczy ktoś kto zauroczył się właśnie w koledze, koleżance, nowo poznanej i jakże atrakcyjnej osobie i może sam się oszukuje że to nic złego, że to nic zdrożnego w stosunku do współmałżonka bo to tylko takie niewinne wspólne spędzanie czasu. Może dzięki temu plakatowi nie jeden mężczyzna i niejedna kobieta zrezygnuje ze znajomości, która mogłaby doprowadzić do rozpadu związku.

Może nie jeden z nas uświadomi sobie jak bardzo mało dba o małżonka,o wzajemne relacje, o bliskość i postanowi to zmienić.

Myślę, że wielu rozwodów by nie było, gdyby na wczesnym etapie osoba uświadomiła sobie jak bardzo niszczy życie, także swoje, gdyby zobaczyła że to co wydaje jej się spełnieniem marzeń, niezwykłym szczęściem, pełną namiętności znajomością,  za kilka lat, podobne będzie do relacji z obecnym partnerem,ale ta nowa znajomość zafunduje tsunami w życiu i funkcjonowaniu tych  których kocha- własnych dzieci.

Akcja może budzić wściekłość, tych którzy gdzieś kiedyś przestali walczyć o swoje małżeństwo, i nie oglądając się na konsekwencje budowali swoje nowe szczęście, niestety fundując nieszczęście ich dzieciakom.

4 thoughts on “348. „Kochajcie się mamo i tato”

  1. Ostatni akapit zepsuł dobry artykuł – szkoda.
    NIE WOLNO zwalać winy na człowieka, nie znając jego sytuacji.
    Nie należy też generalizować – zwłaszcza, że autor sam zauważył w poprzednich akapitach, że sytuacje bywają różne.
    Pozdrawiam.

    1. Tak… i ostatni akapit wprost odnosi się do tych, co poszli za zauroczeniem niszcząc swoje małżeństwo i fundując piekło tym najmniejszym. Nie odnosi się do szeregu innych innych sytuacji o których w tekście wspomniałem, zauważając że odejście czasem jest jednym możliwym rozwiązaniem.
      Wydawało mi się ze z tekstu to jasno wynika.

      Pozdrawiam

  2. Bardzo dobra inicjatywa, mi dała dużo do myślenia. Chcę kochać mojego męża. Nie chcę by moje dzieci, które kochają nas obojga, musiały słuchać jak walczymy ze sobą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *