Patrząc na zaangażowanie religijne dzisiejszych 30-sto parolatków widzimy że duża ich grupa stroni od praktyk religijnych, nie widzi potrzeby prowadzenia pogłębionego życia duchowego, stałych religijnych praktyk czy wreszcie szukania i budowania żywej relacji z Jezusem. U młodszych, jest jeszcze gorzej. Wielu porzuca Kościół bo tak jest łatwiej. Lepiej nawrzucać ludziom w koloratkach, przypiąć im łatkę pedofilii, wyśmiać ich czy nazwać tych wierzących fanatykami niż zmierzyć się ze słabościami swojego życia, grzechami, błędami itd.
Dzieje się tak, bo ludzie nie poznają Jezusa. By przejść od pierwszokomunijnego pojmowania wiary, od Bozi, aniołków diabełków, pacierza do budowania relacji z żywym Jezusem trzeba doświadczyć żywego Jezusa. By zrozumieć sens wiary, praktyk religijnych, modlitwy trzeba zrozumieć że wszystkie te nasze modlitwy nie są Bogu potrzebne, że relacja z Nim potrzebna jest nam. Trzeba doświadczyć, że On daje pokój, siłę do pokonywania nawet największych problemów dnia codziennego i opiekuje się nami bezinteresownie i za darmo.
By nie uciec z Kościoła, trzeba także zrozumieć że Kościół to nie zgromadzenie świętych, ale to wspólnota tych co dążą do świętości. By nie zgorszyć się postawą tego czy tamtego księdza, trzeba zrozumieć że nie wierzymy w księży i dla księży ale w Boga, i trzeba zrozumieć że księża są tacy jak świeccy- po prostu różni i dobrzy i źli i święci i tacy co błądzą.
By jednak inni chcieli być z Jezusem musi go im ktoś pokazać, ktoś do Niego zaprowadzić, ktoś o Nim opowiedzieć. Najlepiej opowiadać o Jezusie przez przykład życia. Opowiedz innym o Nim przez to że nie będziesz się wstydzić przeżegnać przed jedzeniem, uklęknąć do modlitwy, poszukać i pójść na Mszę Świętą podczas weekendowego wyjazdu ze znajomymi. Powiedz podczas rozmowy jak bardzo jest On dla Ciebie ważny.
Jako młody chłopak, może jedenastolatek może troszkę starszy, zostałem zabrany przez brata na jakąś imprezę z jego znajomymi. Byli to już pełnoletni faceci, może w okolicach 18-20 lat. Jednym z osób będących wówczas na tym spotkaniu był chłopak, który w lokalnej społeczności uchodził za lubianego fajnego faceta. Był duszą towarzystwa, dziewczyny zabijały się o jego względy. Podczas tego spotkania, ktoś zaczął nabijać się z tzw. ” moherowych beretów” co to w pierwszej ławce siedzą, klepią zdrowaśki a obmyśliwają wszystkich i wszystko. W pewnym momencie ten chłopak stanowczo przeciwstawił się wyśmiewaniu z różańca, pamiętam jego stanowczy sprzeciw czy wręcz oburzenie. Powiedział że i dla niego różaniec jest ważny, nie odmawia go często, ale uważa że to sprawa tych babć jak żyją i że być może gdyby nie to ich klepanie zdrowasiek wiele w życiu ich bliskich a być może ich samych było by inne- gorsze.
Dla mnie młodego chłopaka była to lekcja że nie ma powodów na to by wstydzić się swoich przekonań. Tamten chłopak jest bardzo lubiany mimo że wypowiada poglądy zdawałoby się niepopularne. Dziś wiem że taka właśnie rozmowa, takie świadectwo to najlepszy sposób na ewangelizację.
Opowiedzieć innym o Jezusie to pokazać im swoim życiem, że warto przy Jezusie być. To pokazać że chcemy i staramy się żyć uczciwie, że staramy się nie krzywdzić, a jeśli popełnimy błędy umiemy się do nich przyznać i je naprawić. Opowiedzieć innym o Jezusie to także żyć pełnią życia, a jeśli ktoś zapyta skąd mamy siłę na pokonywanie przeciwności to nie wstydzić się powiedzieć wprost od Kogo tą siłę czerpiemy. Taka deklaracja to niewiele, być może nawet nic nieznaczące zdanie, które może nawet spotkać się z wyśmianiem, ale takie zdanie pracuje w innych i nigdy nie wiemy kiedy do nich wróci i sprawi że i oni zaryzykują i zdecydują powierzyć swoje życie Jezusowi.
Jak przyciągnąć innych do Jezusa? Przykładem swojego życia i nienachalnym ale stanowczym opowiadaniem o tym jak to jest kroczyć przez życie z Nim.
Małe przypomnienie: mieszkamy w POLSCE.
To jest taki kraj, gdzie nominalnie jest 95% Katolików.
Jakieś 90% dzieci chodzi na religię, przynajmniej przez kilka lat szkoły podstawowej, a wielu ma za sobą kilkanaście lat nauki – także w gimnazjum i liceum. Ostatnio masowo się wypisują, ale myślę o wszystkich chodzących do szkoły od 1990r.
Przy okazji każdych świąt jest o nich mowa we wszystkich serwisach informacyjnych i publicystycznych.
NIE można zatem twierdzić, że „dzieje się tak, bo ktoś nie poznał”.
OK, można dyskutować, ile powinno być lat, by uznać, że ktoś poznał. Z drugiej strony księża też czasem odchodzą. Powiemy o nich, że nie poznali po studiach teologicznych? Myślę, że ten argument jest bez sensu.
Ale czy o to chodzi?
Może po prostu czas uznać, że Jezus, to nie Kościół Katolicki? Prawosławni i Protestanci też go wyznają – jedni i drudzy mają wiele odłamów, wybór jest spory. Odejście od KK NIE musi oznaczać odejścia od Jezusa i utraty wiary. Po prostu jest to wyraz dezaprobaty dla konkretnych ludzi z konkretnej organizacji.
Pozdrawiam.
W punkt… Dziękuję.