414. Pożegnanie Benedykta XVI

Pamiętam rok 2005, pogrzeb papieża Jana Pawła II w którym miałem okazje uczestniczyć na samym Placu Świętego Piotra. Wtedy chyba pierwszy raz, bezpośrednio miałem okazje zobaczyć przyszłego papieża. W pamięci utkwiły mi wówczas słowa z homilii kard. Ratzingera:

„Możemy być pewni, że nasz umiłowany Papież stoi obecnie w oknie domu Ojca, spogląda na nas i nam błogosławi. Tak, błogosław nam, Ojcze Święty.”

Kilka dni później, gdy byłem już w Polsce, rozpoczęło się konklawe, wraz z znajomymi spoglądaliśmy na relacje z Watykanu i wieści czy mamy nowego papieża. Ten kwietniowy dzień, pamiętam bardzo dobrze. Wyszliśmy z zajęć na uczelni- kierowaliśmy się w stronę stancji, gdy przechodziliśmy obok kościoła zaczęły bić dzwony. W kolejnym znajdującym się nieopodal- także. Kolega wykrzyknął- „pewnie wybrali papieża” Przyspieszyliśmy kroku by jak najszybciej dobiec do stancji. Włączamy telewizor, na ekranach ukazuje się pełen ludzi Plac Świętego Piotra. Po jakimś czasie ukazuje się nowy papież- „tak to ten kardynał z pogrzebu”- myślę. Za chwile już wiadomo, że odtąd świat będzie go znał jako Benedykta XVI.

Kolejny obrazek to Kraków. Msza Święta z udziałem Benedykta XVI. Ostatnie moje „osobiste” spotkanie z Nim. Dziś po latach pamiętam tamtą atmosferę, tak podobną do tej z pielgrzymek papieża Polaka. Pamiętam jego „język polski” w którym czytał częściowo homilię. Myślę, że w tym wysiłku- posługiwania się naszym językiem- widać było ogromny szacunek do naszego narodu, który swój początek brał pewnie z miłości do Jana Pawła II. Jego pontyfikat ja zapamiętałem jako pontyfikat kontynuacji- pontyfikat odnoszący się wprost już od pierwszych chwil ,do wielkiego poprzednika. Ta  miłość widoczna była na każdym kroku- i widoczna jest teraz, gdy na życzenie papieża- zostanie on pochowany w miejscu gdzie wcześniej spoczywał Jan Paweł II.

Nigdy także nie zapomnę szoku jaki przeżyłem gdy okazało się że Benedykt XVI abdykował. Było to dla mnie o tyle trudne do zrozumienia, że ledwie kilka lat wcześniej byłem świadkiem tego jak Jan Paweł II  trwał do końca- bo przecież nie można zejść z krzyża. To moje niezrozumienie nie oznaczało jednak sprzeciwu czy krytyki. Ufałem, że to dobra decyzja. Benedykt XVI był dla mnie opoką, ostoją, punktem do którego można było odnieść wybory życiowe i moralne. Choć był w mediach krytykowany i brakowało mu charyzmy poprzednika, to jednak u mnie wzbudzał zaufanie. Był kimś wymagającym, może wręcz zatwardziałym- ale kimś, na kim naprawdę można się oprzeć.

Dziś po latach widzę jak bardzo potrzebna była tamta decyzja. Duch Święty wieje jak chce. Wpierw w osobie Jana Pawła II pokazał nam wartość choroby, umierania,  wartość trwania w swoim powołaniu mimo wszystko, a następnie w osobie Benedykta XVI pokazał wartość bycia odważnym, także wbrew zwyczajom, tradycji czy oczekiwaniom innych. Jan Paweł II nie zszedł z krzyża cierpienia i Benedykt XVI  także- więcej tamtą decyzją skazał się na cierpienie: krytyki innych, niezrozumienia.

Benedykt XVI  to wielki teolog, myśliciel, naukowiec, to człowiek zakochany w Bogu i dzięki tej miłości niesamowicie odważny. Swoją decyzją dał początek wielkiej rewolucji Kościoła, rewolucje tą kontynuuje papież Franciszek i tylko Bóg wie gdzie ona nasz Kościół doprowadzi. Bez wątpienia jednak było to dla nas i naszego kościoła potrzebne.

Myślę zatem, że słowa które wypowiedział nad trumną Jana Pawła II na papieskim pogrzebie w 2005 roku, mogą paść znów, tym razem nad Jego trumną, na Jego pogrzebie:

„Możemy być pewni, że nasz umiłowany Papież stoi obecnie w oknie domu Ojca, spogląda na nas i nam błogosławi. Tak, błogosław nam, Ojcze Święty. Powierzamy twoją drogą duszę Matce Bożej, twojej Matce, która prowadziła cię każdego dnia i zaprowadzi cię teraz do wiecznej chwały swego Syna, Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen.”

2 thoughts on “414. Pożegnanie Benedykta XVI

  1. Pamiętam głos nie tyle dzwonów, co syren okrętowych, bo wybór Benedykta XVI zastał mnie na wycieczce w Gdańsku. Pamiętam też swoje (po latach można się przyznać) lekkie rozczarowanie, że wybór nie jest bardziej zaskakujący, ale zaraz potem – mocne poczucie przynależności do Kościoła i odnowioną wiarę w to, że tym Kościołem kieruje Duch Święty. Z perspektyw lat, podobnie jak Pan, mogę dziękować za rozmaitość darów, jakie przyniósł pontyfikat Jana Pawła II, Benedykta XVI, jakie teraz przynosi pontyfikat Franciszka… I ten jakże krótki Jana Pawła I, którego we wczesnej młodości poznałam też z felietonów jako kardynała Albino Lucianiego i który stał mi się bliski dzięki tymże felietonom. Papieże mojego życia. Dziękuję Bogu za nich.

  2. Sympatyczny, mądry człowiek – tylko dał się umieścić na stanowisku, które go przerastało. Decyzja o abdykacji najpierw była dla mnie zaskakująca, potem doszedłem do wniosku, że była bardzo mądra. JP2, nieruchomy, mruczący pod nosem i wożony na wózku – to jednak nie było dobre.
    Do takiej funkcji trzeba mieć predyspozycje i zdrowie.
    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *