Wczorajsza uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa przypomniała mi rekolekcję szkolne, w których uczestniczyłem będąc jeszcze w liceum. Było to kilkadziesiąt lat temu, ale do dziś pamiętam jak stając wraz ze znajomymi ze szkoły, w kościele parafialnym słucham kazania. Rekolekcjonista wyjaśniał nam tajemnicę Serca Pana Jezusa i obietnice związaną z dziewięcioma pierwszymi piątkami. Pamiętam, że rekolekcjonista kazania ubarwiał przykładami z życia, opisującymi przeróżne łaski jakie wierzący doświadczyli dzięki nabożeństwu do Serca Jezusowego. Zapamiętałem obietnice, zgodnie z którą, każdy kto odprawi nabożeństwo 9 pierwszych piątków miesiąca, nie umrze w grzechu i nie zostanie potępiony.
Nabożeństwo to odprawiałem jeszcze w podstawówce, chyba bezpośrednio po pierwszej Komunii Świętej.
Czasem myślę by ponowić te 9 pierwszych piątków.
Oczywiście nabożeństwa, nie można traktować magicznie. Przecież to nie jest zaklęcie, albo transakcja wiązana. Bogu nasza modlitwa nie jest potrzebna, to nam potrzebna jest obecność Boga. Jestem przekonany, że to i inne tego typu nabożeństwa mają prowadzić do przemiany serca, mają niejako przypominać o tym co najważniejsze i jak żyć, by dobrze przeżyć to życie. Taka natomiast przemiana w sposób naturalny prowadzi przecież do zbawienia.
Znam ludzi, którzy kiedyś w dorosłym życiu rozpoczęli nabożeństwo 9 pierwszych piątków miesiąca i… trwają w tym nabożeństwie całe lata. Trwają nie dlatego że są święci i pobożni ale dlatego, że wiedzą iż potrzebują wsparcia płynącego z komunii z Jezusem, że to wsparcie pozwala im walczyć ze swoimi słabościami i stawać się coraz lepszym.
Warto zaufać Jezusowemu Sercu. To naprawdę dobra droga.
Przypominam, że Piątek jest dniem ROBOCZYM, a człowiek jest zmęczony po tygodniu pracy. Dokładanie sobie roboty w tym dniu, to nie jest dobra droga.
Pozdrawiam.
Nie ma obowiązku, jest zaproszenie do piątkowego udziału w Mszy.