Dziś będzie o rodzinie tej dalszej. Gdy przyglądam się różnym sprawom rodzinnym to często pojawia się pokoleniowy konflikt na linii rodzice – dorosłe dzieci, zwłaszcza te które już założyły swoje rodziny. Czasem te napięte relacje są też między rodzeństwem i wynikają czy to z różnych zaszłości, wzajemnych zranień, wzajemnej zazdrości i świadomego lub nie konkurowania ze sobą czy ze spraw majątkowych. Zarzewie tych majątkowych nieporozumień jest jasne, a odbicie się na wzajemnych relacjach sytuacji gdy np. brat wzbogaca się kosztem siostry na majątku rodzinnym, postępując nieuczciwe, jest oczywiste.
Relacje niszczą się jednak także z innych powodów, niż majątek.
W życiu człowieka pojawia się druga połówka, zakładają swoją rodzinę i to ta rodzina ma być dla takiego człowieka najważniejsza. Sprawy rodziny generacyjnej muszą pójść na dalszy plan. To oczywiste, ale czasem członkowie rodziny generacyjnej lub sami zainteresowani tego nie rozumieją. Bywa też odwrotnie: założenie swojej rodziny nie oznacza, że mam odwrócić się do rodziny generacyjnej, zerwać z nią relacje, nie mieć dla niej czasu, zapomnieć o rodzicach, rodzeństwie. To znów oczywiste ale czasem te drugie połówki tego nie rozumieją.
Tymczasem piękne rodzinne relacje, także z tą dalszą- generacyjną rodziną to skarb. O ten skarb trzeba oczywiście dbać. Trudne to jest zwłaszcza wtedy gdy, te drugie połówki nawzajem nie przepadają za sobą, lub rodzice jednej czy drugiej strony to dość nadopiekuńczy i wtykający nos w nieswoje sprawy ludzie.
Pielęgnowanie relacji rodzinnych to przede wszystkim nauczenie się sztuki wybaczania. Jeśli ktoś jest z kimś blisko- to prędzej czy później, bardziej czy mniej- ale jednak zrani. Te rany bolą, czym bliższa relacja tym bolą bardziej.
Pielęgnowanie rodzinnych relacji to także sztuka rozmowy. Komunikowanie swoich potrzeb, prezentowanie tego co w zachowaniu innych do mnie, mi się nie podoba, wyznaczanie granic jest niezwykle ważne, tak samo ważne jak mówienie innym członkom rodziny jak bardzo są dla nas ważni, potrzebni jak bardzo lubimy spędzać z nimi czas.
Taka rozmowa prowadzi do prawdziwego i szczerego bycia razem. Wspólne spędzanie czasu w akceptacji nas, takich jakimi jesteśmy, to chęć szukania tego co nas łączy, co nam nawzajem w nas się podoba, a nie pielęgnowanie tego co nas dzieli czy hodowanie w sobie niechęci do innych.
Historia pewnego przypadku:
Pamiętam sprawę, gdy pewien mężczyzna otrzymał od rodziców rozpędzone przedsiębiorstwo, dom i kilkanaście działek budowlanych. W zamian miał opłacać utrzymanie rodziców tak by ci nie musieli oglądać się na to czy z emerytur będą wstanie godnie żyć, Tak też się stało. Ów mężczyzna dalej rozwijał przedsiębiorstwo rodziców, chętnie zresztą korzystając z rady i pomocy ojca, wprowadzał też swoje nowe rozwiązania. Jego rodzeństwo akceptowało fakt iż otrzymał od rodziców 90 procent rodzinnego majątku, w końcu taka była wola rodziców a sam mężczyzna doskonale przejął pałeczkę po tacie, był osobą skorą do pomocy i opieki nad rodzicami.
Wszystko zaczęło się psuć po ślubie tego mężczyzny. Żona okazała się zaborczą kobietą, której marzył się mąż na wyłączność. Wyśmiewanie innych członków rodziny i unikanie jakichkolwiek spotkań czy budowania relacji to teraz chleb powszedni tego mężczyzny. Mężczyzna nie potrafił odnaleźć się w tej sytuacji. Starał się utrzymywać kontakt z rodzeństwem, choć było to trudne. Napięte relacje były także w stosunku do rodziców. Żona nie znosiła teściowej ze wzajemnością. To zaraz na początku stworzyło sprzeczki i nieporozumienia. Rodzina niegdyś zżyta, taka w której każdy za każdego wskoczyłby w ogień nie potrafiła poradzić sobie z problemem. Pojawił się nacisk na mamę, by ta odpuściła, zajęła się swoim życiem, a nowożeńcom pozwoliła żyć tak jak im się to podoba- nikt jej nie wierzył, gdy mówiła że przecież się nie wtrąca. Z mężczyznom także prowadzono rozmowy, sugerowano by zamieszkał oddzielnie, stać go przecież na wybudowanie domu czy zakup mieszkania. Ten pozostawał jednak bierny. Lata mijały, zimna wojna toczyła się w najlepsze. Rodzeństwo co rusz otrzymywało sygnały o kolejnych zdarzeniach. Nikt nie chciał opowiedzieć się po którejkolwiek stronie, wszyscy wypowiadali się w tonie uspokajającym i nie chcąc się mieszać urywali temat. Nikt w tej rodzinie nie zdobył się na odwagę szczerej rozmowy, chodzi tu oczywiście przede wszystkim o samych zainteresowanych. Nigdy nie wyznaczono granic czy komunikowano tego co w tym drugim mu przeszkadza. Wybrano udawanie iż wszystko się jakoś ułoży. Nie ułożyło się jednak: po kilku latach to już nie była zimna wojna. Gdy dzieci tego małżeństwa odrosły i nie było już potrzeby tak dużej pomocy rodziców, zaczęło się najgorsze. Nie tylko do mamy, ale także do taty ten mężczyzna potrafił używać niecenzuralnych słów, wyzywać ich czy przypominać o jakiś ich błędach sprzed wielu wielu lat., nawet z ich młodości. Jego żona wykrzykiwała ile kosztuje utrzymanie rodziców i że z powodu tego jakimi są ludźmi ma ochotę ich wyp…. Mężczyzna to był agresywny, to wszystkich przepraszał, to znów wypominał wszystkie wady rodziców i wykrzykiwał do rodzeństwa że musi znosić rodziców i przez to nie układam mu się w małżeństwie. Potem znów straszył rodziców że zwróci im przedsiębiorstwo, by za chwile przepraszać i żalić się że nie potrafi poradzić sobie z żoną. Ta relacja przesiąknięta była nienawiścią, ze strony tego małżeństwa i lękiem ze strony rodziców.Najgorsze było to, że rodzice nie rozbili nic takiego by tak ich traktowano. W chwili gdy konflikt przeszedł w fazę wyzwisk byli starszymi osobami w okolicach 80-tki. Ostatnie lata, robili wszystko by zejść z drogi synowi, a zwłaszcza jego żonie, starali się unikać jakiegokolwiek nieporozumienia ze strachu przed wyzwiskami czy pozostaniem bez opieki, choć byli osobami niełatwymi, upartymi i trochę zdziwaczałymi z uwagi na wiek.
Czego zabrakło w tej relacji:
- najpierw rozmowy,
- stawiania granic,
- reakcji na brak przestrzegania tych granic, stanowczej ale pełnej miłości,
- później reakcji na złe traktowanie, reakcji stanowczej ale znów pełnej miłości,
- działania, zwłaszcza tego mężczyzny, który przez bierność pozwolił na rozwój złych emocji zdarzeń,
- i przede wszystkim zabrakło miłości
Nikt, a zwłaszcza osoby starsze nie zasługują na to by byli wyzywani. Finał sprawy w sądzie. Wyrok karny przeciwko temu małżeństwu. Problemy z sercem rodziców i problemy psychiczne tego mężczyzny kończące się szpitalem. Jakie będą losy jego małżeństwa, nie wiem.
Brak miłości
Wielopokoleniowe domy czy wielkie rodzinne relacje to niegdyś norma. Dziś nie potrafimy już razem być. Za dużo w nas egoizmu, za mało empatii, za wiele zachowań bierzemy na serio i nie potrafimy odpuścić czy obrócić w żart. Rodzice nie umieją pozwolić dzieciom żyć swoim życiem. Przeszkadzamy sobie nawzajem. Przeszkadzamy bo nie umiemy kochać, bo patrzymy tylko na siebie.
Starsi ludzie, tak jak i dzieci potrafią napsuć krwi, Do pewnych ich zachowań trzeba jednak podchodzić z dystansem jak do zachowań dzieci. Te starsze osoby to tata i mama: dali nam życie, opiekowali się nami gdy byliśmy dziećmi. Sami rezygnowali z jedzenia w trudnych czasach komunizmu po to by zapewnić nam środki do życia. Nie przespali przez nas wiele nocy. Dziś są osobami w podeszłym wieku. Wkurzają, denerwują i wiele razy wyprowadzą z równowagi, ale są- to wielki skarb. Ja nie mam mamy, zmarła gdy miałem kilkanaście lat i wiele bym dał bym musiał teraz znosić jej zdziwaczałe ze starości pomysły. Oni, tak jak i każdy z nas mają wady – trzeba je porostu akceptować.
Podobnie jest z relacjami z rodzeństwem jeśli wszyscy traktujemy siebie na równi, jeśli szukamy tego co nas łączy a nie dzieli to i te relacje mogą być dla nas wielkim wsparciem i siłą do pokonywania przeciwności losu. Budowanie i pielęgnowanie takich relacji możliwe jest jednak tylko wtedy gdy nawzajem będziemy walczyć ze swoim egoizmem, próżnością a otworzymy się na drugich, chowając urazy pod grubą pierzyną miłości.
Przykro się czyta. Chociaż myślę, że zabrakło ORGANIZACJI – skoro konflikt narastał, należało ich po prostu rozdzielić. Niektórzy ludzie po prostu nie są w stanie mieszkać razem i nie musi to być niczyja wina. Syn, skoro miał dobrze prosperującą firmę, na pewno mógł wynająć rodzicom mieszkanie lub osobny pokój w prywatnym Domu Opieki (akurat mamy taką sytuację w dalszej rodzinie).
Łożąc na ich utrzymanie – miałby zaliczone wykonanie obowiązku opieki.
A jednocześnie wszyscy uniknęliby wojny domowej – korzyść oczywista.
Pozdrawiam.